Nasz pierwszy zielnik powstał przypadkowo. Niewinna zabawa wynikła z posiadania sprzętu do laminowania. Myślałam raczej o witrażach niż zielniku, ale jak widziałam efekty wychodzących obrazków to na myśl przychodził mi tylko zielnik.
Zbierając rośliny kierowaliśmy się względami estetycznymi, nie bardzo skupiając się na tym co zbieramy. Dlatego większości nazw roślin nie znam. Rosną one w Szkocji i większość wygląda znajomo.
A co na to Kai?
Zobaczcie ;-)
Zabawę na pewno powtórzymy, ale przygotuję się do nie solidniej.
Myślę, że to świetna zabawa dla całej rodziny. Przed taką wyprawą można znaleźć w sieci nazwy i obrazki roślin występujące w danym miejscy i ruszyć na ich poszukiwanie. Do tego można wziąć aparat i poszukać owadów zamieszkujących te tereny (o tym w kolejnym poście). Możliwości jest wiele, wystarczy trochę chęci i zaangażowania, a cała rodzina może się świetnie bawić.
A może ktoś z Was poznaję te rośny?
Rady techniczne: Używając laminatu należy pamiętać o tym, że nie wszystko da się laminować np. nie wybrać za twardych i za grubych roślin, żeby nie zniszczyć sprzętu.
Gdzie kupiłam taki sprzęt, w Lidlu daleko na północy Szkocji (w ostatnim dużym mieście) za około 60 zł.
Do połączenia kartek wystarczył dziurkacz i kawałek tasiemki. A napisy zrobiłam trwałym flamastrem do płytek CD. Stworzył się bardzo przyjemny efekt 3D.
Dużo inspiracji przyrodniczych znajdziecie na blogu Kreatywnym Okiem.
A wszystkim Waszym dzieciaczkom życzę cudownych chwil w szkole, przedszkolu, żłobku, czy w domu.
Joanna