poniedziałek, 7 kwietnia 2014

W podróży - Anty nuda {DIY}

 Za nami krótki urlop (niestety za krótki) w Londynie i okolicach, więcej na ten temat już wkrótce. A póki co, o tym co przygotowałam dla Kai-a, żeby nie nudził się w samolocie. Tym razem nie dałam mu mojego telefonu, choć oglądanie bajek na nim jest niezawodnym, ale uzależniającym uspokajaczem.


Poziom trudności: ★★☆☆
 
Potrzebujemy:
  • tkaninę 2 x A4 + po około 4 cm z każdej strony materiał (z zakładki tej wykonamy ramę która będzie trzymała ekran do rysowania)
  • tkaninę 13 x 20 cm, na uszycie kieszonek na mazaki
  • tkaninę na rączki 2 razy 8 x 22 cm 
  • skrawek materiału + zatrzask
  • ołówek
  • nożyczki
  • podstawowe umiejętności w szyciu na maszynie
  • taśma do materiału, która może się przydać do usztywnienia ramy.
  • pleksi lub gotowa tablica do rysowania mazakami zmywalnymi.




 Zszywamy i Gotowe. Szyłam go w nocy, a następnego dnia rano pędziliśmy już na lotnisko dlatego dokumentacji pracy nie posiadam, ale wierzcie mi, że nie trzeba się super starać przy takiej formie. Aby ułatwić sobie szycie zaprasowałam wszystkie zagięcia, mimo że strasznie nie chciało mi się wyciągać żelazka, ale warto, oszczędza to później dużo czasu.



Jak się sprawdziło? Rewelacyjnie, ale w obiegu był tylko jeden mazak i wybrałam takie, które łatwo można sprać z ciuchów {zielony nie tak łatwo ;-)}. Kai mazał w samolocie po tablicy i po sobie. Zostawiłam też jedną stronę nie zszytą, żeby pod pleksi, którą użyłam, można było wkładać obrazki do kolorowania.


Joanna

SHARE:

piątek, 17 maja 2013

O podróży i prowiancie słów kilka.

 Przed nami była długa droga, więc musiałam zaopatrzyć nas w prowiant - wygodny w użyciu i smaczny. W naszym przypadku nie było problemu. Kanapki, woda i my gotowi. Z Kajem to była nasza pierwsza wyprawa, gdzie Kai prawie nie piję mleka w dzień, poza drzemkom. Zaopatrzyłam go w musy w saszetkach, jogurty sojowe, oczywiście kanapki, woda, soczki i zupę w saszetce. Pomysł z zupą nie trafiony (nigdy nie dostawał gotowej) - Kai lubi zupę mamy, albo taty. Zupę spróbowaliśmy,  jakby ją przyprawić to byłaby to bardzo dobra zupa, ale dziecku nie smakowała. Ów prowiant zapakowałam do torebki termicznej i w drogę.
Podstawowa zasada nie przejmować się,  że dziecko będzie brudne. Przecież to dziecko. Wtedy podróż będzie przyjemniejsza, a zawsze można mieć w pogotowiu ciuchy na zmianę.

  Hehe pamiętam jak nas mama szykowała w drogę ze Śląska na Pomorze do babci. Ta dopiero się stresowała jak się brudziliśmy. Jechało się całą noc. Zawsze przez Jarocin. Byliśmy tam późną nocą i przeważnie trafialiśmy na czas koncertów i zawsze oglądaliśmy tych kolorowych ludzi. Jak w zoo, jak dobrze pamiętam to tata nas nawet budził, żebyśmy popatrzeli. Oczywiście z roku na rok stawało się to mniej egzotyczne i samemu spotykało się i przyjaźniło z różnymi subkulturami.
Za dziecka podróż była przygodą, nie pamiętam jak niewygodne było spanie na walizkach i cuchnącymi papierosami przedziałami. Pamiętam natomiast wyprawę z tatą na grzyby jak miałam lat 5. Pamiętam co miałam na sobie, ludzi grających w karty z dylematem czy zapalić przy dziecku czy nie, polemikę taty, który też był (jest) palaczem. Dlatego uważam, że dziecko nie ogranicza nas, wręcz przeciwnie. Na pewno komfort podróży jest nieporównywalny z tym jaki ja miałam dostępny za dzieciaka. A dzieciom zostaną miłe wspomnienia, oczywiście jak o to zadbamy, a zmęczenie pójdzie w niepamięć.
A może Wy, macie jakieś sprawdzone sposoby na podróżowanie z dzieckiem?
 Joanna
SHARE:
© Nasza Przygoda DIY | kreatywny blog dla dzieci i rodziców. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig