MENU

sobota, 4 sierpnia 2012

Pierwszy tydzień za nami.



   Po pomyślnej próbie z ciastkiem ryżowym postanowiłam, że pierwszym pokarmem, jaki spróbuję nasza pociecha będzie zestaw: brokuł, ziemniak i marchewka. Zaczęłam przygotowania od zakupienia ekologicznych warzyw, ponieważ uważam, że dzieci częściej uczulone są na chemię, którą faszeruje się produkty, niż na sam produkt. Starannie umyłam warzywa i podzieliłam tak, aby Kai z łatwością trzymał je w rączkach. Tak zaczął się tydzień, w którym było więcej zabawy niż jedzenia, a czasem trochę strachu. Kai nie zakrztusił się ani razu.
Pierwszy dzień
   Naszedł czas zabawy. Położyłam warzywa przed nim. Byliśmy chyba bardziej podekscytowani niż Kai. Mąż z kamerą, ja z aparatem (chyba go trochę rozproszyliśmy), próbowaliśmy trochę ukryć nasze „zabawki”. Marchewka i ziemniak nie zrobiły na nim wrażenia, niewygodnie się je trzymało. Brokuł był łatwy do trzymania i Kai pewnym ruchem wkładał go do buzi, a wszystkie większe kawałki, jakie udało mu się urwać wypadały z niej.

„Czy muszę to jeść?”

Drugi dzień
    Zestaw jedzenia się nie zmienił. Nawet nie spojrzał na soczystą marchewkę i ziemniaka. Brokuł był najlepszy do zabawy. Gdy zobaczył jak piję wodę ze szklanki, też chciał spróbować. Picie ze szklanki przypadło mu do gustu i nawet nie myślał o tym by przestać. Niestety większość wody lądowała na nim, ale zabawa była bezcenna.



Trzeci dzień 
Na drugie śniadanie dostał banana.

„Chciałaś mnie otruć?”

     Na obiad powrócił ziemniak i brokuł. Dziś już „spróbował” ziemniaka, ale podobnie jak banana nie przypadł mu do gustu. Wrócimy do nich za tydzień może dwa. Znów niezawodny okazał się brokuł.




Czwarty dzień
       Mimo, że miałam nie wracać do ziemniaków, to jednak (- mam ich dużo). Brokuł to oczywiście „nieśmiertelna” podstawa. Myślę, że tego dnia coś trafiło do jego brzuszka. Ziemniaki? – yyyy… nie, ale były częścią zabawy, zawsze to jakiś postęp.



Piąty dzień
     Był to obiecujący dzień. Rankiem, gdy jadłam jabłko mały się przyglądał. Nie czekałam długo widząc jego zainteresowanie pobiegła do kuchni i ukroiłam mu kawałek. Zasmakowało mu (żuł je), trochę mnie to przeraziło, bo pomyślałam, że warzywa przegrają batalię ze słodkimi owocami. Na drugie śniadanie dostał podgotowane jabłko, trochę udało mu się połknąć, ale szybko się znudził. 


   Nastała pora późnego obiadu dostał brokuł, pasternak i podgotowane jabłko. Myślałam, że upodobał sobie jabłko, ale znów królował brokuł, a nawet spróbował pasternaku. Jednak szybko skończyliśmy naszą zabawę. Dziś Kai był wyjątkowo marudny. Chyba go swędziały dziąsła, bo tak przerażająco wpychał do buzi jedzenie. Trochę wystraszona dałam sobie spokój. Pomyślałam - Jutro też jest dzień. 


Szósty dzień
    Tego dnia na drugie śniadanie Kai dostał mango. Pokroiłam go w półksiężyce i zostawiłam skórkę, żeby nie wyślizgiwało mu się z rączek. Mango to było to, czym mały zajadał się najdłużej.
"Pyszne mango mmmmniam....."

Wieczorową porą dostał ulubiony brokuł.


"Co? - Jem bo zdrowa."

Siódmy dzień 
   Zaczęliśmy go od mango, z którym Kai  świetnie sobie radził. Na obiad dostał brokuł i to był ten przełomowy dzień. Gdy „pożerał” go, zamiast się cieszyć z postępu patrzyłam na niego z przerażeniem. A Kai? - szczęśliwy, zajadając się brokułem gaworzył.


  Pierwszy tydzień mamy już za sobą, w nocy Kai po swoim dużym posiłku miał „wiatry”, czy go coś bolało – raczej nie, czuł się sfrustrowany, że jest tak dużo „wiatrów”, a kupy niema. Ósmego dnia z rana pojawiła się wielka brokułowa kupa (yyy..  trochę za dużo szczegółów)
Zaufaliśmy naszemu dziecku i wszystko poszło świetnie, obyło się bez zakrztuszeń. Myślę, że obserwując dziecko zauważymy, kiedy będzie gotowe. Mając wątpliwości zawsze lepiej poczekać. Mi osobiście bardzo spodoba się cytat, który znalazłam na stronach internetowych (niestety nie pamiętam dokładnie gdzie) „Food is just for fun until they are one”
Ciekawe, co przyniosą nam następne tygodnie, póki, co czekają nas przygotowania do wakacji. 
SHARE:

7 komentarzy

  1. u nas też rządzi brokuł! gotuję mu go z dodatkiem koperku i wtedy to dopiero jest odlot!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i w temacie. Właśnie szukałam jakie przyprawy dla małego - na pewno spróbujemy. Będzie łatwo bo sosy koperkowe na zimną to podstawa w naszym domu. Za blisko żeby na to wpaść :-). Dzięki. Myślałam o majeranku - sprawdzałaś?

      Usuń
  2. Ciekawi mnie jedno, szczerze nie siedzę w tym temacie w ogóle, tyle o ile się z nim osłuchałam i oczytałam, jak maluch nie zje tego obiadku to co potem? Jak to wygląda z innymi posiłkami?
    Mogłabyś mi to przybliżyć proszę?
    Mój syn ma już rok, chciałabym go przyzwyczaić do jedzenia większych kawałków, ale on nauczony wygodą papek pluje daaaaleko przed siebie jak coś większego w buzi się znajdzie. Wyjątkiem są ciastka ryżowe- je uwielbia całe wpakować do buźki i ciumkać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na tym etapie co my jesteśmy to mleko jest podstawowym pokarmem (modyfikowane). Mały ma 5 miesięcy. Na razie nie zmniejszam mu ilości mleka. Jak mu się uda więcej zjeść to po prostu wypija mniej mleka. W wypadku rocznego dziecka faktycznie może być problem, czy zje wartościowy posiłek. Z tego co zaobserwowałam dziecko samo potrafi się domagać jedzenia jak jest głodne i jak czasami nie zje bo protestuję ;-) to nic mu się nie stanie.
    Ja jak bym miała taką sytuację, to sadzałabym dziecko do stołu jak wy jecie obiad, może z czasem samo zaczęłoby się domagać tego co je mama i tata.
    Próbuj(pewnie próbujesz) dawać mu różne warzywa i owoce do rączki, może w końcu któryś mu zasmakuję(owoce- podgotowuję i jak mały je ciumka to przypominają papkę).
    Zapytałabym również na facebooku babyledweaning.pl, może tam znalazła by się mama, która ma synka w tym samym wieku i miała podobny problem. Ja też pytam na http://forum.gazeta.pl/forum/f,97130,Baby_Led_Weaning.html , niema to jak inne doświadczone mamy.
    Ach, te ciastka ryżowe, mój też je uwielbia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za odpowiedź!
    Poszukam na pewno :)
    Pozdrawiam i wytrwałości życzę w BLW :)

    OdpowiedzUsuń
  5. My zaczęliśmy od papek częściowo słoikowych, częściowo moich, teraz myślimy nad BLW właśnie, choć u nas będzie to raczej przeplatane słoiczkami, bo czasem zabieram córkę ze sobą do pracy (pracuję w przedszkolu), a tam mam ograniczony czas na karmienie, bo przecież są inne dzieci. Mimo to bardzo chcemy przejść na BLW.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niewiem jak do konca to bedzie z tymi papkami, maly idzie od pozdziernika do zlobka. Ciekawe czy opiekunka bedzie na tyle cierpliwa, zeby kontynuowac BLW. Mam nadzieje, ze moj syn niepozwoli sie karmic i bedzie jadl te papki sam :-)

      Usuń

© 2025 Nasza Przygoda DIY | kreatywny blog dla dzieci i rodziców. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig