Korzystając z tego, że jutro dzień wolny w pracy, a dziecię ukochane śpi, jeszcze jeden post. Tym razem z serii "moje cosie", czyli co mama robi gdy ma chwilę. Moje szydełkowani opanowałam do łańcuszka, półsłupka i słupka i to w zupełności mi wystarcza. Tym sposobem wydziergałam małą pacynkową farmę. Oczywiście można było prościej. Wziąć starą rękawiczkę, skrawki materiałów, igłę i nitkę, ale mnie szydełkowanie relaksuję :-)
Radość bezcenna!
Pełen odlot!
OdpowiedzUsuńMy też uwielbiamy pacynki ! Niestety ja mam dwie lewe ręce do samodzielnego ich robienia, zazdroszczę talentu :)
OdpowiedzUsuńCzadowe:D:D:D:D Ja żałuję, że nie potrafię robić na drutach...Z resztą nie miałabym czasu:( Bo nawet na haftowanie nie mam ani chwili...
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny :-)
OdpowiedzUsuńpiekne, zdolniacha z Ciebie:))
OdpowiedzUsuńZupa byla pycha, powiedz tylko prosze czy masz jakis sposob na obierani dyni, bo myslalam ze mnie trafi :D:D moze byla za twarda???
Mnie też zawsze trafia. Ja sobie paluchy pocięłam. Niestety nie mam :-)
Usuńpodziwiam! skąd w ludziach taka cierpliwość? :)
OdpowiedzUsuńDziękuje. Z natury do cierpliwych nie należę, ale jak coś lubię to potrafię odpłynąć i ta cierpliwość nie wiadomo skąd przybywa.
Usuń