
Insta dzień - czyli co porabiam jak nie bloguję.
Ostatni dzień blogowego wyzwania u Uli. Tydzień miną jak szalony. Dziś z racji tego, że wczoraj wymyśliłam sobie formę w jaki sposób pokaże Wam mój dzień, post pojawił się bardzo późno. Czas pojawienia się posta to już mój typowy dzień, więc zacznę od końca.Późne godziny nocne publikuję posta. Koło godziny jedenastej mam w końcu przygotowane zdjęcia do posta. Są oczywiście opóźnienia, bo akurat internet zwalnia jak chcę przesłać zdjęcia - "gdzie ten cholerny kabel do telefonu.
Jest 21:30 w końcu zasnął, skubaniec mały czuwa, żeby nie uciekła mu z łóżka. Były przytulasy, bajka wymyślona przez mamę o "Kotku Psotku" i oglądanie książki o zwierzakach po ciemku.
Synek z butelką powędrował do łóżka o 20:00, a wraz z nim ja z nadzieją, że zaśnie szybko, przecież był dzień pełen wrażeń. Po kąpieli wyciszony. Szybkie spanie mam dziś zagwarantowane - hihi tak sobie myślałam.
Od 13.15 do 15.15 miałam czas na szybki odpoczynek, a później do roboty, trzeba było skończyć zamówienie dla trzech młodych dam :-). Taka to dla mnie robota, że przy niej też się relaksuję i odpoczywam.
Koło południa wróciłam z mojej wakacyjnej pracy i szybko za obiad dla młodego, żeby zjadł przed spaniem. Na co mój syn się wypiął i zupy nie ruszył, może trochę, tak jałowa była ;-), ale warzywna i zdrowa. Wrzuciłam na patelnie paluszki rybne, dałam keczup, zjadł, popił butlą mleka migdałowego i poszedł spać. ufff . Zapomniałabym, był czas i na kawę, tym razem ciepłą kawę.
O 8:40 po śniadaniu wyszłam z domu, skierowałam się do naszego garażu, a raczej szopy, gdzie stoją nasze rowery. Wsiadłam na brykę i spóźniona pomknęłam do centrum oddalone około ośmiu km od naszego domu. Do centrum jedzie się rewelacyjnie ciągle z górki, 20 minut stojąc na światłach i jesteś na miejscu. Powroty są trudniejsze, ale zahaczyłam o sklep po zapas mleka migdałowego.
3:00 naturalny budzik przybiega do naszego pokoju. Wczoraj nie spał po południu, zasnął bardzo szybko, wypijając tylko jedną butelkę mleka. To było do przewidzenia, że po jednej się obudzi. Niestety w nocy jest tylko mama. Tata ma szczęście. Kładzie się obok nas w łóżko i wypija butle, chce kolejną. Protestuje, ale on chce,a ja chcę spać. Przynoszę drugą butlę, robi łyka i zasypia z nami. Pobudka o 7:00 rano. Dziś moja kolej na wstawanie, m. się cieszy, że jeszcze godzinkę dziśpośpi, ja zwlekam się z łóżka, targana za rękę maaamąąąąą. Wlekę się do kuchni. Młody znalazł sobie zajęcie. Kawa gotowa, tylko jak teraz ją spokojnie wypić, włączam You Tube, wpisuje "lokomotywy parowe" i dziecko zainspirowane zaczyna się bawić. Dopijam kawę, szybkie śniadanie i w drogę.
To był przykładowy dzień. Poranki wyglądają podobnie, pory chodzenia do łózka też, ale trochę jak w tym co napisałam panuję u nas pozytywny chaos - powiedzmy.
Dziękuję Uli za świetną zabawę
Fajny zakręcony dzień. Dzieci dbają o to, żeby nam się nie nudziło!
OdpowiedzUsuńnudzić to napewno się nie będziemy
UsuńTylko ta godzina porannego wstawania... Brr... ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że wyrośnie z tego
UsuńWczesne pobudki to najczarniejsza strona macierzyństwa:)
OdpowiedzUsuńMój syn też jest moim budzikiem i fanem lokomotyw / pociągów :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńskąd się ciuchcio mania bierze - niewiem :-)
UsuńBardzo lubię Twój instagram :)
OdpowiedzUsuńPóki co nie mam dzieci i delektuję się tym, że mogę spać ile chcę :)
OdpowiedzUsuń