niedziela, 16 września 2012

Ach, te krzesełka!


  Ach, te krzesełka, wszyscy o nich piszą, piszę i ja, a i tak niewiadomo, który wybrać.
  Jestem szczęśliwą, bądź nie szczęśliwą (zagrożenie zagracenia niewielkiego mieszkanka!) posiadaczką trzech rodzajów krzesełek do karmienia. Nie żebym była tak rozrzutna, po prostu jedne dostałam w prezencie od siostry, drugie od przyjaciółki, a trzecie turystyczne zakupiłam sobie sama.
 Na pierwszy ogień idzie krzesełko chicco. Pierwsza moja zdobycz, to w nim nasz synek rozpoczął swoją przygodę z BLW.

 


Zacznę od zalet.
  Bardzo stabilne i solidnie wykonane krzesełko, przez to bardzo bezpieczne dla ruchliwego i niespokojnego malca. Może służyć latami i przy odrobinie dbania o nie będzie wyglądało jak nowe. Moje przeżyło dwóch siostrzeńców jeden z nich ma 3 lata, a drugi 5. Spokojnie mógłby posłużyć trzylatkowi, ale odmówił.
Regulowana wysokość i rozkładane oparcie do pozycji półleżącej. Rozkładane oparcie sprawdziło się, gdy mały jeszcze nie jadł i nie siedział, a ja chciałam coś zrobić np. zjeść obiad.
Wkłady ceratowe i pasy bardzo łatwe do czyszczenia, bez problemu się je wyciąga. Pasy można wrzucić do pralki, a wkłady ceratowe pod prysznic.
Jedyną wadą dla mnie była tacka umiejscowiona za wysoko, przy rozwiązaniu tego problemu trochę się natrudziłam. Wkładałam kocyk pomiędzy wkłady, czasami nie wiem, o co chodziło, ale z taką głupotą musiałam się nieźle natrudzić, żeby bobas dobrze siedział. Ten problem można też rozwiązać obniżając krzesełko i zamiast tacy przysunąć je do stołu po warunkiem, że blat stołu jest cienki (w naszym przypadku się nie sprawdziło).
  Dziś nasz synek ma sześć miesięcy i od ponad miesiąca użytkowania krzesełka do posiłków sprawdziło się w 100%. Dodam jedynie, że nasz mały jest wysokim chłopcem, swoim wzrostem dorównuje rocznym dzieciom. Dlatego dla dzieci w jego wieku takie krzesełko może być problemem, a cena nie jest zachęcająca.
  Na koniec o wielkość i ciężarze. Krzesełko jest dość ciężkie, niestety taka jest cena stabilności. Na pewno nie boję się w nim zostawić dziecka, gdy idę skorzystać z toalety (nie zostawiam małego jedzącego bez opieki!), a krzesełko po szybkim złożeniu nie zajmuję aż tyle miejsca jakby się wydawało.

  Kolejne krzesełko to siedzisko z firmy mamas & papas Baby Snug. Pod względem design mój faworyt, oczywiście też posiada swoje wady.





  Zalety: piękna forma (takie moje małe zboczenie, a propos kształtów). Do rzeczy: dwu częściowe. Nadaję się dla dzieci, które już sztywną trzymają główkę. Nie posiada pasów bezpieczeństwa, ale to nie wada. Gdy dziecko jeszcze nie chodzi siedzisko tak jest wyprofilowane, że niema szans, aby bobas wstał. Świetnie nadaje się do zabawy i przekąsek, do obiadów nie polecam i tu wadą może być mała tacka, ale jak ktoś lubi sprzątać. Problem tacki oczywiście można obejść. Siedzisko jest na tyle stabilne, że można go postawić na krześle i przysunąć do stołu (Uwaga! Producent piszę, że nie wolno stawiać go na krzesłach itp.). Producent też zachwala jego lekkość, że można go wziąć w podróż. Ciężkie to ono nie jest, a w podróż, oczywiście można go wziąć, jak się posiada samochód. Ja nie posiadam, więc opada. Jeżeli chodzi o czyszczenie to rewelacja, a kształty temu sprzyjają. Czy poleciłabym go jako jedyne krzesełko w domu? Mimo, że straszne mi się podoba to nie. Choć prawda jest taka, że niema krzesełek bez wad.

  Ostatnie krzesełko, jakie posiadam to szmaciane turystyczne firmy my little seat . Bez atestów, więc jak mamy zwracają uwagę na ten certyfikat to odpada ono w przedbiegach. 



  Przetestowałam go na wakacjach sprawdził się w 100 % mimo wad. Głównym problemem okazało się, że nie pasował na niektóre krzesła. Niezawodny był na w marę standardowym krześle, czyli oparcie nie mogło być za wysokie. Niestety też trzeba było podłożyć poduszki, żeby blat był na odpowiedniej wysokości, no i pasy trochę dziwnie umiejscowione i mogły trochę obcierać na gołe ciałko. Niewątpliwą zaletą była jego wielkość i ciężar i całkiem przyjemny design. Jako turystyczne polecam, można je zabrać do restauracji, przyjaciół, na pewno zmieści się do średniej wielkości torebki.


SHARE:

5 komentarzy

  1. My Mamy kombajn Fishera (kołyska, krzesełko i coś tam 3 w 1 ale dużo podróżujemy i korzystamy z różnych, które akurat się napatoczą. Najlepsze ever jest najprostsze krzesełko z ikei :); Jak uda nam się sprzedać nasz kombajn to takie kupimy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie miałam okazji wypróbować te z ikei :-). Wieże, ze jest dobre skoro wszyscy go zachwalają. Podoba mi się bo jest bardzo prost.

      Usuń
  2. A ja mam Hauck Alpha. Krzesełko co rośnie z dzieckiem. Udało mi się je w Niemczech dostać za groszę, jest cudowne ale ma jedną wadę- nie ma tacki!(mozna dokupic osobno, ale kosztowalaby mnie tyle co krzesełko, które trafiłam na super przecenie (25euro) Pasów też nie ma, ale mój 14m nie jest w stanie się z niego wydostać, także są niepotrzebne. To krzesełko jest idealne jak ktoś ma gdzie je trzymać. Dużym plusem jest to, że starcza na długo, długo, długo... I wygodne, i stabilne.
    Ale jakbym miała nadmiar gotówki jak maluch miał 6m to bym kupiła wtedy drugie dla takiego maleństwa. To co mam, jest super dla dużego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje ulubione. Jak mieszkałam w Holandii to w niemalże każdym mieszkaniu był.Holenderki używały go tak średnio od 6 miesiąca, były do niego takie miękkie wkładki z materiału i pasy jakoś tak dziwnie montowane. Strasznie mi się podobało, bo rośnie z dzieckiem jak napisałaś, a i dorosły tam swoją pupę też posadzi. Jak nie dostałabym moich to pewnie szukała bym tego krzesełka.

      Usuń
  3. my mamy najprostsze krzesełko z ikei takie któe jest w wielu knajpach i jest poprostu boskie!! super łątwo się sprząta, nie ma żadnych zakamarkó w któe mogłoby wejśc jedzenie, jest wysokie na tyle, że pasuje wysokością do każdego stołu co jest ważne przy BLW, bo dziecko je z Tobą i widzi jak je Rodzina :) polecam!!

    OdpowiedzUsuń

© Nasza Przygoda DIY | kreatywny blog dla dzieci i rodziców. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig